Przejdź do treści

Wywiad bp. Bernarda Fellaya, przełożonego generalnego Bractwa św. Piusa X, dla portalu DICI

Bp Bernard Fellay, przełożony generalny Bractwa Kapłańskiego Świętego Piusa X
Bp Bernard Fellay, przełożony generalny Bractwa Kapłańskiego Świętego Piusa X

Czy Waszej Ekscelencji nie niepokoi to, że Rzym zwleka z odpowiedzią i że może to stanowić okazję dla przeciwników przyjęcia statusu kanonicznego do oderwania części księży i wiernych od Bractwa św. Piusa X?

     Wszystko jest w rękach Boga. Swoją ufność pokładam w Nim i w Jego Opatrzności. Bóg wie, jak kierować wszystkim — nawet opóźnieniami — dla dobra tych, którzy Go kochają.

Czy decyzja papieża została odroczona, jak to podały niektóre czasopisma, i czy Stolica Apostolska informowała Waszą Ekscelencję, by spodziewał się takiego opóźnienia?

     Nie, nie byłem informowany o żadnych datach. Są tacy, którzy twierdzą, że papież zajmie się tą sprawą w lipcu, podczas pobytu w Castel Gandolfo.

Status kanoniczny przed porozumieniem doktrynalnym?

Większość tych, którzy są przeciwni przyjęciu przez Bractwo statusu kanonicznego, utrzymuje, że dyskusje doktrynalne mogłyby doprowadzić do przyjęcia tego statusu tylko wówczas, gdyby zakończyły się porozumieniem w dziedzinie nauczania, innymi słowy skutkowałyby „nawróceniem” Rzymu. Czy stanowisko Waszej Ekscelencji w tej sprawie uległo zmianie?

     Trzeba przyznać, że te dyskusje pozwoliły nam jasno przedstawić różne problemy, jakich doświadczamy względem II Soboru Watykańskiego. Zmieniło się to, że Rzym nie stawia już całkowitej akceptacji Vaticanum II jako zasadniczego warunku przyznania [Bractwu] statusu kanonicznego. Dziś niektórzy hierarchowie w Rzymie traktują różnice w rozumieniu soboru jako coś, co nie jest decydujące dla przyszłości Kościoła, ponieważ Kościół jest ponad soborem. I rzeczywiście, Kościoła nie da się zredukować do soboru — jest on czyś o wiele większym. Musimy zatem dążyć do przezwyciężenia bardziej doniosłych problemów. Ta nowa świadomość może nam pomóc w zrozumieniu tego, co się naprawdę dzieje: zostaliśmy wezwani, by pomóc przybliżyć innym ten skarb Tradycji, który potrafiliśmy zachować.

Tak więc to nie my zmieniliśmy zdanie, lecz zmieniło się podejście oficjalnych czynników kościelnych. Nie my prosiliśmy o porozumienie — to papież chce nas uznać. Można zapytać: skąd ta zmiana? Wciąż nie zgadzamy się w kwestiach doktrynalnych, a mimo to papież chce nas uznać! Dlaczego? Odpowiedź jest oczywista: współczesny Kościół trapią niezmiernie poważne problemy i należy je rozwiązać. Musimy odłożyć na bok kwestie drugorzędne i radzić sobie z najważniejszymi. Oto odpowiedź tego czy innego rzymskiego prałata, choć nigdy nie powiedzą oni tego tak otwarcie; żeby ją zrozumieć, trzeba czytać między wierszami.

Władze kościelne nie chcą uznać błędów soboru. Nigdy nie powiedzą tego wprost. Niemniej, jeśli czytać między wierszami, można dostrzec, że mają nadzieję na zaradzenie niektórym z tych błędów. Oto ciekawy przykład dotyczący kapłaństwa. Wiadomo, że wraz z rozpoczęciem soboru pojawiła się nowa koncepcja kapłaństwa, która zrujnowała rolę kapłana. Dziś widzimy bardzo wyraźnie, że władze kościelne próbują przywrócić kapłaństwu jego prawdziwą tożsamość. Obserwowaliśmy to już w Roku Kapłańskim obchodzonym na przełomie lat 2010–2011. Obecnie uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa staje się dniem modlitw o uświęcenie kapłanów. Z tej okazji opublikowano list apostolski oraz rachunek sumienia dla kapłanów. Można by pomyśleć, że [jego autorzy] udali się do Ecône, by tam szukać tego rachunku sumienia, tak bardzo jest on zgodny ze wzorem przedsoborowej duchowości. Ten rachunek ukazuje tradycyjny obraz kapłana, a także jego rolę w Kościele. O tym właśnie mówił abp Lefebvre, opisując misję Bractwa: odnawiać Kościół, odnawiając kapłaństwo.

List głosi, że „Kościół i świat mogą zostać uświęceni jedynie przez uświęcenie kapłanów”. To rzeczywiście stawia kapłana w centrum. Rachunek sumienia zaczyna się od pytania: „Czy najważniejszą troską księdza jest jego własne uświęcenie?”. Drugie pytanie: „Czy Najświętsza Ofiara Mszy” — tych właśnie słów użyli, nie „Eucharystia”, „Synaksa” czy nie wiadomo co jeszcze — „stanowi centrum życia kapłana?”. Następnie przypomniano cele Mszy: uwielbienie Boga, modlitwa, zadośćuczynienie za grzechy… To wyjaśnia wszystko. Kapłan musi składać w ofierze samego siebie — nie użyto terminu „immolacja”, lecz raczej „oddanie się”, poświęcenie siebie dla zbawienia dusz, co oznacza to samo. Wówczas następuje przypomnienie rzeczy ostatecznych: „Czy kapłan często rozmyśla o rzeczach ostatecznych?”. „Czy myśli o tym, aby prosić o łaskę ostatecznego wytrwania? Czy przypomina swoim wiernym, żeby to czynili? Czy odwiedza umierających, aby udzielić im ostatniego namaszczenia?”. Widać, jak przemyślnie i jednoznacznie ten rzymski dokument przywołuje tradycyjną ideę kapłaństwa.

To oczywiście nie usuwa wszystkich problemów i w Kościele nadal istnieją poważne trudności: ekumenizm, Asyż, wolność religijna… — ale zmienia się kontekst, i nie tylko kontekst, ale sama sytuacja… Chciałbym rozróżnić pomiędzy relacjami zewnętrznymi a sytuacją wewnętrzną. Relacje zewnętrzne nie uległy zmianie, ale jak to zazwyczaj dzieje się w Kościele, władze rzymskie próbują je zmieniać krok po kroku. Oczywiście, dziś wciąż mamy do czynienia z wielką katastrofą — trzeba mieć tego świadomość i temu nie zaprzeczamy — ale trzeba też zauważać to, co zaczyna się dziać. Ten rachunek sumienia dla księży jest tego znaczącym przykładem.

Jakie powinno być podejście Bractwa do [kwestii] problemów doktrynalnych?

Wasza Ekscelencja przyznaje, że wciąż pozostają [nierozwiązane] poważne trudności dotyczące ekumenizmu, wolności religijnej… Jeśli nastąpi kanoniczne uznanie [Bractwa], jaki będzie stosunek Waszej Ekscelencji do tych trudności? Czy Wasza Ekscelencja nie będzie czuł się zobowiązany do zachowania większej powściągliwości?

     Proszę pozwolić mi odpowiedzieć na to pytanie za pomocą trzech innych: czy nowinki, które zostały wprowadzone w czasie soboru, dały początek wzrostowi w Kościele, przymnożyły powołań, ożywiły praktyki religijne? Czyż nie obserwujemy czegoś przeciwnego — pewnego rodzaju „milczącej apostazji” we wszystkich krajach chrześcijańskich? Czy możemy milczeć w obliczu tych problemów?

Jeśli chcemy sprawić, aby skarb Tradycji wydawał owoce ku pożytkowi dusz, musimy mówić i działać. Potrzebujemy tych dwóch wolności — słowa i działania. Ale nie pokładałbym nadmiernego zaufania w potępianiu błędów doktrynalnych — potępianiu, które jako czysto werbalne, prowokowałoby jedynie dalsze dyskusje.

Arcybiskup Lefebvre z właściwym sobie realizmem uznał, że zarówno na władzach w Rzymie, jak i w poszczególnych diecezjach większe wrażenie od argumentów teologicznych będą robić liczby i wydarzenia dotyczące działalności Bractwa św. Piusa X. Tak więc nie waham się powiedzieć, że jeśli nastąpi uznanie kanoniczne, nie zaprzestaniemy podkreślania trudności doktrynalnych, nasze słowa będą jednak poparte konkretnymi faktami, stanowiącymi namacalne oznaki żywotności Tradycji. Aby tak się jednak mogło stać — jak już powiedziałem w 2006 r. odnośnie do etapów naszego dialogu z Rzymem — musimy „zaufać tradycyjnej Mszy św., Mszy, która wymagając od siebie i dla siebie integralności w zakresie doktryny i sakramentów, wydaje ogrom duchowych owoców w służbie dusz”.

Rok 2012 nie jest rokiem 1988 — nie jest rokiem biskupiej konsekracji Waszej Ekscelencji. W 2009 r. zdjęto ekskomuniki, a w 2007 r. oficjalnie przyznano, że Msza trydencka „nigdy nie została zniesiona”, a jednak niektórzy członkowie Bractwa ubolewają teraz nad faktem, że Kościół wciąż jeszcze się nie nawrócił. Czy to, że z góry odrzucają status kanoniczny, nie jest wynikiem 40 lat sytuacji nadzwyczajnej, skutkujących pewną niezdolnością zrozumienia, czym jest uległość względem władzy?

     To, co się obecnie dzieje, wyraźnie ukazuje niektóre z naszych słabości w odniesieniu do zagrożeń wynikających z sytuacji, w której się znajdujemy. Jednym z największych niebezpieczeństw jest przyjęcie fałszywej wizji Kościoła, ukazującej go jako byt idealny, gdy w rzeczywistości w swej historii nigdy taki nie był. Niektórzy twierdzą, że aby móc „bezpiecznie” pracować [w oficjalnych strukturach Kościoła], musi on najpierw oczyścić się z wszelkich błędów. To właśnie podkreślają, gdy twierdzą, że Rzym musi się nawrócić, zanim będzie można zawrzeć jakieś porozumienie lub że zanim będziemy mogli działać, błędy muszą zostać usunięte. Ale to podejście jest nierealistyczne. Wystarczy spojrzeć na przeszłość Kościoła: widzimy, że często, niemal zawsze, szerzyły się w nim błędy. Przecież święci reformatorzy po to, by je zwalczać, nie porzucali Kościoła. Nasz Pan poucza nas, że kąkol będzie wzrastać aż do końca czasów, a nie tylko dobry plon, nie tylko pszenica.

W czasach herezji ariańskiej [prawowierni] biskupi pracowali wśród wyznających błędy, by przekonać ich, że się mylą. Nie mówili, że chcą być na zewnątrz, jak niektórzy dziś mówią. Oczywiście, używać wyrażeń „wewnątrz”, „na zewnątrz” musimy zawsze z wielką ostrożnością, bo jesteśmy w Kościele i jesteśmy katolikami. Ale czy z tego powodu możemy odmówić przekonywania tych, którzy są w Kościele, za pretekst mając to, że wyznają oni błędy? Spójrzcie, co czynili święci! Skoro Bóg pozwolił, byśmy znaleźli się w nowej sytuacji, bliżej walki w służbie prawdy… To jest rzeczywistość, którą ukazuje nam historia Kościoła. Ewangelia porównuje chrześcijan do drożdży, a my chcielibyśmy, by zaczyn rósł bez naszego zaangażowania?

W tej sytuacji, którą niektórzy przedstawiają teraz jako bez wyjścia, prosi się nas, żebyśmy przyszli i pracowali tak, jak to czynili wszyscy święci reformatorzy w każdym czasie. Oczywiście nie obejdzie się bez niebezpieczeństw, ale jeśli będziemy mieli dostateczną swobodę działania, by żyć i się rozwijać, to trzeba to zrobić. Naprawdę uważam, że trzeba to zrobić — oczywiście pod warunkiem, że będziemy mieli wystarczającą ochronę.

Czy Wasza Ekscelencja sądzi, że wśród członków Bractwa są tacy, którzy, świadomie lub nie, wyznają idee sedewakantystyczne? Czy Wasza Ekscelencja obawia się ich wpływu?

     Niektórzy mogą rzeczywiście znajdować się pod wpływem takich idei — to żadna nowina. Nie sądzę, by było ich wielu, ale mogą wyrządzić szkody, szczególnie szerząc fałszywe pogłoski. Uważam jednak, że najważniejszym nurtującym nas problemem jest kwestia zaufania do władz w Rzymie i obawa że to, co może się stać, okaże się pułapką. Osobiście jestem przekonany, że to nie pułapka. W naszym Bractwie niezbyt ufamy Rzymowi, ponieważ doświadczyliśmy zbyt wielu rozczarowań. Właśnie dlatego niektórzy uważają, że to może być pułapka. To prawda, że nasi wrogowie mogą chcieć wykorzystać tę ofertę w charakterze pułapki, ale papież, który rzeczywiście pragnie rozwiązania kanonicznego, nie proponuje go nam jako pułapki.

Co rzymska propozycja oznacza de jurede facto

Wasza Ekscelencja powtórzył wielokrotnie, że rozwiązanie sytuacji kanonicznej Bractwa jest osobistym pragnieniem papieża. Czy Wasza Ekscelencja dysponuje pochodzącym od papieża, osobistym i aktualnym zapewnieniem, że jest to rzeczywiście jego intencją?

     Tak, Ojciec Święty tego pragnie, mówiłem o tym wiele razy. Mimo że nie miałem żadnych bezpośrednich kontaktów z papieżem, lecz raczej z jego zaufanymi współpracownikami, mam wystarczająco precyzyjne informacje, by móc stwierdzić, że to, co mówię, jest prawdą.

List z 14 kwietnia br. podpisany przez trzech innych biskupów Bractwa został niestety rozpowszechniony w Internecie. Czy analiza, którą w nim zaprezentowali, odpowiada sytuacji w Kościele?

     Nie wykluczam, że mogą zmienić swe stanowisko. My, którzy zostaliśmy konsekrowani przez abp. Lefebvre’a, zawsze na pierwszym miejscu stawialiśmy przetrwanie Tradycji. Sądzę, że jeśli moi współbracia zobaczą i zrozumieją, że rzymska propozycja de iurede facto stanowi dla Bractwa autentyczną możliwość „odnowienia wszystkiego w Chrystusie”, to wówczas, mimo wszelkich problemów wciąż istniejących w dzisiejszym Kościele, będą gotowi skorygować swój osąd — ze statusem kanonicznym w ręku i wobec dokonujących się wydarzeń. Tak, tak właśnie myślę. I taką mam nadzieję. Musimy się modlić w tej intencji.

Niektórzy ludzie na całym świecie, w tym również członkowie Bractwa, wykorzystują fragmenty wywiadu, którego Ekscelencja udzielił agencji Catholic News Service. Fragmenty te zdają się świadczyć, że według Waszej Ekscelencji [soborowa deklaracja o wolności religijnej] Dignitatis humanæ nie stanowi już trudności.

Czy sposób, w jaki zredagowano ten wywiad, nie zmienił sensu tego, co Wasza Ekscelencja chciał powiedzieć? Jaki jest pogląd Waszej Ekscelencji na ten temat w odniesieniu do nauczania abp. Lefebvre’a?

     Mój pogląd jest taki sam, jak pogląd Bractwa i abp. Lefebvre’a. Jak zwykle, omawiając tak delikatną materię, musimy czynić rozróżnienia, a w wywiadzie telewizyjnym skróconym do mniej niż sześciu minut znaczna część z nich się nie znalazła. Jednak pisemna relacja, którą sporządziła CNS na podstawie moich wypowiedzi, zawiera to, czego zabrakło w nagraniu: „Chociaż [bp Fellay] nie poparł stosowanej przez Benedykta XVI interpretacji [wolności religijnej] jako będącej w zgodzie z Tradycji Kościoła — stanowiska, które wielu w Bractwie głośno kwestionowało — bp Fellay mówił o tej idei z uderzającą życzliwością”. A naprawdę po prostu przypomniałem, że istnieje już tradycyjne rozwiązanie problemu wolności religijnej, które nazywa się tolerancją. Jeśli zaś chodzi o sobór, to gdy zapytano mnie: „Czy II Sobór Watykański przynależy do Tradycji?”, odpowiedziałem: „Chciałbym mieć nadzieję, że tak jest” (co w wadliwym francuskim tłumaczeniu przerodziło się w: „Mam nadzieję, że tak”). Jest to całkowicie zgodne z rozróżnieniami czynionymi przez abp. Lefebvre’a, które nakazują odczytywać sobór w świetle Tradycji: uznajemy to, co jest z nią zgodne; to, co budzi wątpliwości, rozumiemy w taki sposób, w jaki Tradycja tego zawsze nauczała; to, co się jej sprzeciwia — odrzucamy.

Relacje Bractwa św. Piusa X z biskupami diecezjalnymi

Strukturą kanoniczną, o której Wasza Ekscelencja wspominał w ostatnich wypowiedziach, jest prałatura personalna. Obecny kodeks prawa kanonicznego w kanonie 297 wymaga nie tylko informowania biskupów diecezjalnych, ale uzyskania ich zgody na podjęcie posługi na ich terytorium. Choć jest jasne, że w przypadku jakiekolwiek rozwiązania kanonicznego apostolat Bractwa zostanie zachowany w obecnym stanie, to czy Wasza Ekscelencja jest skłonny zaakceptować ewentualność, że przyszła posługa w diecezjach, w których dotąd Bractwo św. Piusa X nie jest obecne, będzie możliwa tylko za pozwoleniem miejscowego ordynariusza?

     Wokół tej kwestii narosło wiele nieporozumień spowodowanych głównie błędnym rozumieniem istoty prałatury personalnej oraz mylnej interpretacji zwykłych relacji między miejscowym ordynariuszem a prałaturą. Dodajmy do tego okoliczność, że jedynym dostępnym dziś przykładem prałatury personalnej jest Opus Dei. Jednakże, powiedzmy to wyraźnie, jeśli zostanie nam przyznana prałatura personalna, to nasza sytuacja nie będzie taka sama. Aby lepiej zrozumieć to, co może nastąpić, musimy zauważyć, że nasz status daleko bardziej przypominałby ordynariat polowy, bo posiadalibyśmy nad wiernymi jurysdykcję zwyczajną. W ten sposób stanowilibyśmy pewnego rodzaju diecezję, której jurysdykcja rozciągałaby się na wszystkich jej wiernych niezależnie od tego, gdzie zamieszkują.

Wszystkie kaplice, kościoły, przeoraty, szkoły i dzieła Bractwa oraz stowarzyszonych z nim wspólnot zakonnych zostałyby uznane z zachowaniem rzeczywistej autonomii ich posługi.

Niemniej jest prawdą — bo takie jest prawo Kościoła — że aby otworzyć nową kaplicę lub podjąć posługę, należałoby mieć zgodę ordynariusza miejsca. Oczywiście informujemy Rzym o tym, jak trudna jest nasza obecna sytuacja w diecezjach, a Rzym wciąż nad tym pracuje. W tym czy innym miejscu te trudności dadzą o sobie znać, ale odkąd to życie może upływać bez mierzenia się z trudnościami? Jest również bardzo prawdopodobne, że będziemy się borykać z zupełnie przeciwnym problemem — nie będziemy w stanie odpowiadać na prośby biskupów, którzy są nam przychylni. Mam na myśli pewnego biskupa, który może poprosić nas o zajęcie się formacją przyszłych księży w jego diecezji.

Nasze relacje nie będą wcale przypominały tych łączących zgromadzenie zakonne z biskupem [miejsca], lecz raczej te pomiędzy jednym biskupem a drugim, podobnie jak to jest z Ukraińcami i Ormianami w diasporze. A zatem jeśli dany problem nie będzie znajdował rozwiązania, to zostanie przedstawiony w Rzymie i tam rozstrzygnięty.

Na marginesie dodam jeszcze, że doniesienia internetowe dotyczące moich uwag na ten temat, poczynionych w ubiegłym miesiącu w Austrii, są całkowicie nieprawdziwe.

Jeśli nastąpi uznanie kanoniczne, co wówczas stanie się z kaplicami afiliowanymi do Bractwa i niezależnymi od diecezji? Czy biskupi Bractwa nadal będą w nich udzielać sakramentu bierzmowania i zaopatrywać je w oleje święte?

     Jeśli będą z nami współpracować, to nie będzie problemu — będzie dokładnie tak, jak jest teraz. Jeśli nie, wszystko będzie zależeć od tego, co w tym czy innym miejscu rozumie się pod pojęciem niezależności.

Czy zmienią się wasze relacje ze wspólnotami [podległymi Papieskiej Komisji] Ecclesia Dei?

     Pierwszą różnicą będzie to, że ich członkowie nie będą już mogli traktować nas jak schizmatyków. Jeśli chodzi o przyszłość, to jest oczywiste, że niektórzy się do nas zbliżą — ponieważ już z nami dyskretnie sympatyzują — a inni nie. Czas pokaże, w jaki sposób Tradycja będzie się rozwijać w tej nowej sytuacji. Mamy spore oczekiwania wobec tradycyjnego apostolatu, podobnie jak niektóre ważne osobistości w Rzymie, a i sam Ojciec Święty. Żywimy wielkie nadzieje, że Tradycja rozwinie się wraz z naszym nadejściem.

Jeśli więc dojdzie do kanonicznego uznania, to czy Wasza Ekscelencja da jakimś kardynałom czy biskupom okazję do odwiedzania kaplic Bractwa, odprawiania Mszy, bierzmowania, może nawet do święcenia księży w seminariach FSSPX?

     Biskupi, którzy są przychylni Tradycji, oraz konserwatywni kardynałowie staną się nam bliżsi. Można to wszystko przewidzieć, nie znając konkretnych szczegółów. Z pewnością również nie obędzie się bez trudności, co jest zupełnie normalne. Nie ma jednak wątpliwości, że będą nas odwiedzać, ale co się tyczy ściślejszej współpracy, jak celebracja Mszy św. czy udzielanie święceń, będzie to zależeć od okoliczności. Tak jak mamy nadzieję, że Tradycja będzie się rozwijać, tak też mamy nadzieję, że rozwinie się ona wśród biskupów i kardynałów. Pewnego dnia wszystko będzie harmonijnie tradycyjne, ale ile zajmie to czasu, wie tylko Bóg.

Jakie jest wewnętrzne nastawienie Waszej Ekscelencji w oczekiwaniu na decyzję Rzymu? Jakiego nastawienia pragnąłby Wasza Ekscelencja dla kapłanów i wiernych, którzy są oddani Tradycji?

     W 1988 r., kiedy abp Lefebvre ogłosił, że chce konsekrować czterech biskupów, jedni zachęcali go, by to uczynił, z kolei inni próbowali go od tego odwieść. Ale nasz założyciel zachował spokój, gdyż miał na względzie tylko wolę Bożą i dobro Kościoła. Dziś powinniśmy mieć takie samo wewnętrzne nastawienie. Bractwo św. Piusa X, podobnie jak jego święty patron, pragnie „wszystko odnowić w Chrystusie”. Jedni mówią, że nie jest to dobry czas [na porozumienie z Rzymem], inni, przeciwnie, że jest to właściwy moment. Sam wiem tylko jedno: zawsze jest czas, aby czynić wolę Boga, a On sprawia, że rozpoznajemy właściwą chwilę, pod warunkiem, że jesteśmy otwarci na Jego natchnienia. Z tego powodu poprosiłem księży, aby odnowili poświęcenie Bractwa św. Piusa X Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, czyniąc to 15 czerwca, w dniu Jego święta, oraz by przygotowali się do tego przez nowennę, podczas której we wszystkich naszych domach będzie odmawiana litania do Najświętszego Serca. Każdy może się do niej przyłączyć, prosząc o łaskę stania się posłusznym narzędziem w dziele odnowienia wszystkiego w Jezusie Chrystusie (źródło: DICI nr 256, 8 czerwca 2012).

Skip to content