Przejdź do treści

Rozmowa z bp. Bernardem Fellayem, przełożonym generalnym FSSPX (cz. 2)

Bp Bernard Fellay, przełożony generalny FSSPX
Bp Bernard Fellay, przełożony generalny FSSPX

Serwis informacyjny DICI opublikował rozmowę z bp. Bernardem Fellayem, przełożonym generalnym Bractwa Kapłańskiego Świętego Piusa X. Rozmowa została nagrana przed kilkoma dniami w Domu Generalnym FSSPX w Menzingen; poniżej zamieszczamy jej pierwszą część.

Niczego się nie robi, aby uleczyć Kościół

Na razie nic nie zostało uczynione, aby zaradzić sytuacji odstępstwa, dekadencji w Kościele, absolutnie nic, nie stosuje się żadnego środka, który zadziałałby na cały Kościół. Można wspomnieć encyklikę o wierze, ale nie sądzę, żeby można było ją uznać za środek skuteczny. Z pewnością nie. Ona nie dotyka, nie leczy chorego Mistycznego Ciała, śmiertelnie chorego, umierającego Kościoła. Co jest czynione, aby wyjść z tej opresji? Nic, mimo wszystko. Aż do teraz – nic. Słowa, trochę ulotnych słów, które jednym uchem wpadają, a drugim wypadają. Ktoś może powiedzieć, że jestem zbyt surowy. Być może, ale gdzie w praktyce są środki przedsiębrane lub [choćby] zapowiadane, aby dokonać korekty kierunku? Nie ma żadnych. Po prostu.

Jednak Kościół otrzymał obietnicę życia wiecznego

Nasz Pan powiedział to bardzo wyraźnie: bramy piekielne go (tj. Kościoła – przyp. red.) nie przemogą. Bardzo byśmy chcieli, na podstawie tych właśnie słów, bardzo byśmy chcieli zwrócić się do Pana i powiedzieć Mu: „Panie, ale co Ty robisz? Spójrz, pozwalasz na rzeczy, które wydają się sprzeczne z Twoją obietnicą!”. Innymi słowy, jesteśmy nieco zaskoczeni tym, co się dzieje. Mam tutaj na myśli historię Kościoła. Te słowa, jestem o tym przekonany, były dla większości teologów podstawą twierdzeń, z których wynikało, że nie jest możliwa w Kościele właśnie taka sytuacja, jaką dziś obserwujemy. Uważali to za absolutnie niemożliwe ze względu na tę obietnicę naszego Pana. No cóż, nie będziemy jej zaprzeczać, ale postaramy się wyjaśnić, jak ta obietnica, która jest nieomylna, pozostaje aktualna w sytuacji, która wydaje się z nią sprzeczna.

Wydaje się, że tym razem bramy piekielne z całą mocą wtargnęły do Kościoła. Myślę, że trzeba być ostrożnym. Nie możemy unikać jasnych odpowiedzi. Zwłaszcza gdy chodzi o takie przesłania, o prorockie słowa Pana Jezusa, koniecznie trzeba trzymać się pierwotnych znaczeń. To są bardzo mocne analogie. Mamy tu niezaprzeczalne, mocne stwierdzenie, że bramy piekielne nie przemogą Kościoła.

To załatwia całą sprawę. Ale to nie oznacza, że Kościół nie będzie cierpieć. Dobrze, zatem jaki stopień to cierpienie może osiągnąć? I tu jest miejsce na interpretację. Mamy obowiązek sięgnąć myślą nieco dalej, niż zwykliśmy to czynić.

Gdy myślimy o św. Pawle, mówiącym o synu zatracenia, który będzie miał wielbicieli oddających mu cześć jako Bogu, to – nie jest on tylko wojskowym czy, można rzec, cywilnym Antychrystem; to jest człowiek religijny, człowiek, który ma swoich czcicieli, człowiek, który domaga się dla siebie czci religijnej. I czy to z tym łączy się ohyda spustoszenia? Myślę, że tak. Zatem oznacza to, że obok obietnicy niezniszczalności Kościoła istnieje również zapowiedź strasznych czasów dla Kościoła, w których ludzie będą zadawać sobie pytania – a w zasadzie to jedno pytanie: co z tą niezniszczalnością [Kościoła], co z tą obietnicą naszego Pana?

Najświętsza Maryja Panna… słynne słowa z La Salette, które niemal co do joty zostały powtórzone przez papieża Leona XIII – to nie jest objawienie, to jest Kościół, by tak rzec, w działaniu: Leon XIII układa egzorcyzm, ten słynny egzorcyzm papieża Leona XIII – lecz później została usunięta najbardziej uroczysta formuła tego egzorcyzmu, która zapowiada, że szatan będzie rządził i ustawi swój tron w Rzymie. Po prostu. Zatem siedziba Kościoła nagle stanie się siedzibą Antychrysta. To są właśnie słowa Maryi: „Rzym stanie się siedzibą Antychrysta”. To są słowa z La Salette. Podobnie jak: „Rzym straci wiarę”, „zaćmienie Kościoła”. To bardzo mocne słowa, w opozycji do obietnicy. To nie znaczy, że obietnica jest nieważna – oczywiście pozostaje ona w mocy, ale nie przekreśla tego, że może nastąpić chwila tak wielkiego cierpienia dla Kościoła, że będzie ona postrzegana jako jego śmierć.

Męka Chrystusa, męka Kościoła

Myślę, że osiągnęliśmy ten punkt. Pozostaje pytanie, do jakiego stopnia Pan Jezus będzie chciał, żeby Jego Mistyczne Ciało towarzyszyło Mu, naśladując to, co musiało przejść Jego ciało fizyczne i co doprowadziło aż do śmierci. Czy aż dotąd, czy też powstrzyma tę mękę tuż zanim miałaby ona nastąpić? Wszyscy mamy nadzieję, że powstrzyma. Myślę – a nie działoby się tak po raz pierwszy – że Pan Jezus zainterweniuje, aby przywrócić porządek; uczyni to w momencie, kiedy wszyscy będą myśleć: „Tym razem to już koniec”. Sądzę, że to będzie jeden z dowodów na Boskie pochodzenie Kościoła. W chwili, gdy wszystkie ludzkie wysiłki spełzną na niczym, kiedy wszystko będzie już skończone, w tym właśnie momencie On zacznie działać. Tak myślę. I rzeczywiście, w ten niezwykły sposób zamanifestuje się to, że Kościół jest tylko jeden, że jest naprawdę Boży.

Postawa wiernych

Przede wszystkim muszą oni zachować wiarę. Można powiedzieć, że jest to najważniejsze przesłanie św. Pawła. To było również przesłanie na czas prześladowań: być niewzruszonym, state, ‘trzymać się, trwać, pozostać mocnym’ w wierze. Podtrzymywanie wiary nie może być jedynie teoretyczne. Istnieje coś takiego, co nazwałbym wiarą „teoretyczną” – wiarą kogoś, kto potrafi wyrecytować Credo, kto nauczył się swego katechizmu, zna go, potrafi powtórzyć prawdy w nim zawarte. I oczywiście tego rodzaju wiara jest podstawą – trzeba ją mieć, bo inaczej [w ogóle] nie ma się wiary. Ale ta wiara jeszcze nie prowadzi do nieba.

To trzeba zrozumieć. Wiara głoszona przez Pismo św. to wiara, która jest – używając wyrażenia technicznego – kształtowana przez miłość miłosierną. Św. Paweł pisał o tej relacji między wiarą a miłością w liście do Koryntian: „I choćbym miał wszelką wiarę, tak żebym góry przenosił” – co nie jest małą rzeczą, ponieważ wiara, która przenosi góry, nie jest czymś, co się widzi na co dzień! – „a miłości bym nie miał, niczym jestem (…) stałem się jak miedź brzęcząca, albo cymbał brzmiący”. Nie wystarczy głośno wyznawać wiarę; nie wystarczy zwalczać czy potępiać błędy – wielu uważa, że czyniąc to, spełniają swój chrześcijański obowiązek, ale to pomyłka. Nie twierdzę, że nie powinno się tego robić, ale to nie wszystko – wiara, o której mówią św. Paweł i Pismo święte, jest formowana przez miłosierdzie, innymi słowy jest to wiara przepojona miłosierdziem. Miłosierdzie jest tym, co nadaje wierze kształt. Miłosierdzie jest miłością Boga, a tym samym miłością bliźniego. Zatem chodzi o wiarę, która zwraca się ku temu bliźniemu, który jest w błędzie i przypomina mu prawdy, ale w taki sposób, żeby chrześcijanin – dzięki tym przypomnieniom – krzewił wiarę, przywrócił tego kogoś prawdzie, prowadził tę duszę ku prawdzie. Dlatego nie powinna być to gorliwość podszyta zaciekłością – przeciwnie: wiara podsycana przez miłosierdzie.

Obowiązki stanu

Wierzący muszą wypełniać w swoim życiu obowiązki własnego stanu. Muszą to robić, aby zachować wiarę, wiarę odpowiednio przepojoną miłością, głęboko zakorzenioną w miłości, która pozwoli im uniknąć zniechęcenia, zaciekłości i złości, która zastąpiłaby radość, radość chrześcijańską polegającą na świadomości, że Bóg kocha nas tak bardzo, że gotów jest zamieszkać z nami, żyć w nas przez łaskę.

To oświetla wszystko, co się dzieje i daje radość, która pozwala nam zapomnieć o problemach i ustawia je na właściwym miejscu. Te problemy z pewnością mogą być poważne, ale czymże one są wobec Nieba, które dzięki takim próbom można osiągnąć? Te próby zostały przygotowane, zaaranżowane przez Pana Jezusa nie po to, żebyśmy przegrali, lecz żebyśmy zwyciężyli. Bóg posuwa się tak daleko, że żyje w nas, jak o tym świadczy św. Paweł: „Lecz żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus”. Jakie to piękne! Chrześcijanin jest tabernakulum Trójcy Świętej, świątynią Boga, żywą świątynią!

Rola Bractwa Świętego Piusa X

Najpierwszą troską Bractwa jest to, co utrzymuje Kościół przy życiu – Msza św. Najświętsza Ofiara Mszy jest rzeczywiście czymś konkretnym; każdego dnia rozdziela ona zasługi naszego Pana Jezusa Chrystusa, wszystko, co On uzyskał, wysłużył na krzyżu, który jest zaprawdę całą łaską dla wszystkich ludzi, począwszy od Adama i Ewy, a skończywszy na tych przy końcu świata. Wszystkie łaski zostały wysłużone przez naszego Pana na krzyżu.

Msza jest uwiecznieniem, odnowieniem, uobecnieniem tej Ofiary. Na ołtarzu jest składana ofiara identyczna z tą, która została złożona na krzyżu, która każdego dnia daje do dyspozycji chrześcijan (rozszerzająco można powiedzieć, że do dyspozycji ludzkości) zasługi naszego Pana, Jego zadośćuczynienie i wynagrodzenie dla uzyskania przebaczenia wszystkich [naszych] grzechów, tego oceanu grzechów popełnianych każdego dnia, a także dla uzyskania łask, których potrzebujemy. Msza św. naprawdę jest pompą, która po całym Mistycznym Ciele rozprowadza łaski wysłużone na krzyżu. To dlatego można o niej powiedzieć, że jest sercem, które za pomocą krwi rozdziela wszystko, co jest potrzebne komórkom ciała. Oto, czym jest Msza: jest sercem. Dbając o to serce, dbamy o całe życie Kościoła.

Odnowić Kościół przez Mszę św.

Jeśli chcemy odnowy Kościoła – a na pewno jej chcemy – musimy udać się do źródła, a tym źródłem jest Msza św. Nie jakakolwiek liturgia, ale właśnie ta najświętsza ze świętych. Taka, która jest niewyobrażalnie święta, która jest tak nadzwyczajnie święta, która rzeczywiście jest wielowiekowym dziełem Ducha Świętego ułożonym przez samych świętych papieży, a przez to posiadającym niezwykłą głębię. Nie ma absolutnie żadnego porównania pomiędzy nową Mszą a Mszą św. To są naprawdę dwa różne światy i, jak miałem właśnie powiedzieć, chrześcijanie, którzy są choć trochę wrażliwi na łaskę, zrozumieją to bardzo szybko. Bardzo szybko. Niestety, dziś widzimy, że wiele osób jej już więcej nie spotyka! Lecz dla mnie jest oczywiste, że odbudowa Kościoła musi się zacząć od Mszy. Oto dlaczego jestem tak głęboko wdzięczny papieżowi Benedyktowi XVI za to, że przywrócił Mszę. To miało kapitalne znaczenie. To ma kapitalne znaczenie.

Szkolenie kapłanów

Bractwo promuje Mszę, chce tej Mszy, a także promuje człowieka, który ją odprawia – i nie ma innego, który może to zrobić, jak tylko sam kapłan. Dlatego jest to tak ważnym celem Bractwa: kapłaństwo, kapłan, formacja kapłanów, pomoc kapłanom, bez żadnych ograniczeń, nikt nie będzie wykluczony, nie! Idzie o kapłanów według zamiaru Pana Jezusa. Przypominając im właśnie o skarbach, które dziś tak wielu ignoruje. To jest tragiczne.

Odnaleźć chrześcijańskiego ducha

Msza św. jest jeszcze ważniejsza. Msza jest tym, co będzie rozbudzać wiarę, jest ona tym, co będzie karmić wiarę. Oczywiście, jeśli ktoś celebruje Mszę bez wiary, to jest to duży problem. Tak więc nie chodzi tu o wzniecanie antagonizmów; idzie o prawdziwe zjednoczenie tego, co winno być jednym. Mówiąc szczerze, myślę, że już w tych dwóch elementach tkwią ogromne zasoby, dzięki którym Kościół przetrwa.

Załóżmy, że każdy dostrzega, że Kościół został zaatakowany na różnych poziomach; jednak najgłębszym problemem – jestem o tym przekonany – jest utrata chrześcijańskiego ducha. Chrześcijanie próbują dostosować się do świata. Cały czas mówi się, że celem soboru było dostosowanie się do współczesnego świata. Cóż, nie – to nie jest możliwe!

Żyjemy w świecie i dlatego korzystamy z wielu rzeczy należących do świata – rzeczy będących konkretnymi, przemijającymi realiami historycznymi. Fundamentem, który trwa, jest przylgnięcie do Pana Jezusa, służba Panu Jezusowi, co oczywiście obejmuje posiadanie wiary, łaski i chrześcijańskiego ducha. Chcecie iść do nieba? Powinniście iść do nieba, a żeby się tam dostać musicie unikać grzechu i czynić dobro. Jedno i drugie. Tak długo, jak nie powrócimy do tych podstaw, Kościół będzie nadal, można powiedzieć, trawiony przez śmiercionośnego wirusa, który jest wirusem współczesnego świata, a ściślej: współczesnej cywilizacji.

Tryumf Niepokalanego Serca Maryi

„Na końcu moje Niepokalane Serce zatryumfuje”. To jest oświadczenie o charakterze absolutnym, nie uwarunkowane niczym, co wydarzyło się wcześniej. Zaprawdę jest to oświadczenie, które pobudza nadzieję i ją utwierdza – to jest skała. Oczywiście, ponieważ wydaje się słuszne, że ten tryumf łączy się z poświęceniem [Rosji], to o nie prosimy – to jest zupełnie normalne. Jak długo będziemy musieli czekać, aby zobaczyć, że zostało ono dokonane w wymagany sposób, czy też Pan Jezus raz jeszcze zechce zadowolić się czymś pomniejszym? Nie wiemy. Wiemy jednak, że w końcu ten tryumf nastąpi. I stąd ta pewność. Nie będziemy mówić o pewności wiary, bo to nie jest kwestia wiary, to jest słowo dane przez Najświętszą Maryję Pannę, a przecież dobrze wiemy, ile Jej słowo jest warte! To wszystko. Stat!

W tłumaczeniu (z jęz. angielskiego) zachowano mówiony styl wypowiedzi.

Skip to content