7 października, w uroczystość Matki Bożej Różańcowej i zarazem pierwszą sobotę miesiąca, o godz. 8.15 spod poznańskiej kaplicy FSSPX pw. św. Józefa sześcioro kolarzy wyruszyło na liczącą ok. 37 km trasę I Rowerowej Pielgrzymki Tradycji do sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Dąbrówce Kościelnej.
Kaplica leży w południowo-zachodniej części Poznania, a Dąbrówka Kościelna na północno-wschodnim krańcu Puszczy Zielonki, już w diecezji gnieźnieńskiej, tak więc ok. 1/3 część drogi wiodła przez miasto – drogami rowerowymi, bocznymi ulicami, a w większości parkami i laskami miejskimi. Potem jeszcze podpoznańskie: Koziegłowy, Kicin i Czerwonak i można się było zagłębić w borach porastających Dziewiczą Górę. Jednak żeby nie było za łatwo, na łąkach pomiędzy Czerwonakiem a Kicinem pielgrzymów zmoczył niezaplanowany deszcz i wtedy zaczęły się pierwsze przygody: jednej z rowerzystek spadł łańcuch i została z tyłu; czołówka, pozbawiona przewodnika (który zakładał łańcuch) pobłądziła na bezdrożach podmiejskiego lasku; ks. Wierzycki złapał gumę – niestety, w tylnym kole. Na szczęście wóz wsparcia technicznego czekał na następnej ulicy. Chociaż skomplikowana operacja rozebrania tylnego zawieszenia roweru ks. Wierzyckiego zajęła trochę więcej czasu niż na wyścigach Formuły I, to ostatecznie udało się zmienić dętkę i kapłan nie został wyeliminowany z peletonu. Tymczasem zaświeciło słońce.
Z powodu opóźnienia przewodnik podjął decyzję, żeby nie zdobywać Dziewiczej Góry (jest to najwyższe wzniesienie Wielkopolski, mierzące 144 m n.p.m.), ale objechać ją u jej podnóża. Następnie w miejscu zwanym „Maruszką” pielgrzymka wjechała na historyczny trakt gnieźnieński i zagłębiła się w lasach Parku Krajobrazowego Puszcza Zielonka – i tam dopiero rozpoczął się prawdziwy rajd przełajowy. Puszcza po przejściu w nocy z czwartku na piątek orkanu „Ksawery”, czyli zaledwie 35 godzin wcześniej, była zdewastowana: trakt na całej szerokości był zalany olbrzymimi kałużami i co rusz przegradzały go przewrócone w poprzek drzewa. Wóz wsparcia technicznego musiał się wycofać na szosę i lepiej utrzymaną drogą przez wieś Zielonkę pojechał od razu do Dąbrówki. Pielgrzymi byli odtąd zdani tylko na siebie i na Opatrzność.
W żółwim tempie kolarze dotarli do traktu Tuczno–Zielonka i już szybciej przejechali przez wieś Czernice, nad rezerwatem jez. Czarne. Tam niektórych dopadło wyczerpanie z powodu trudów przedzierania się przez puszczę. Łatwa droga na północ nie trwała długo i trzeba było skręcić na północny wschód, na trakt gnieźnieński – już ostatnią prostą do celu. Niestety, ta ostatnia prosta okazała się najtrudniejszym etapem drogi… Jednej z cyklistek zaczęło schodzić powietrze w tylnym kole; obyło się bez zmiany dętki, ale co jakiś czas trzeba ją było dopompowywać. No i zaczął siąpić „zaplanowany” deszcz…
Dopiero ok. godz. 13 puszcza zaczęła rzednąć i pielgrzymi ujrzeli wieżę kościoła w Dąbrówce.
Na miejscu czekał już wóz techniczny i jeszcze jeden, „pieszy” pielgrzym. W sanktuarium, przed obrazem Pani Dąbrowieckiej, ks. Wierzycki poprowadził III część różańca. Po skromnym posiłku kapłan odjechał do Poznania, gdzie czekała na niego katecheza dla dzieci, a reszta pielgrzymów załadowała swoje rowery na przyczepkę i „wesołym autobusem”, czyli wozem technicznym wróciła nieśpiesznie do kaplicy na nabożeństwo pierwszosobotnie i wieczorną śpiewaną Mszę św.