
Początki bywają trudne – to powiedzenie doskonale ilustruje historię zlotów młodzieży żeńskiej MI organizowanych od 2016 r. przez br. Maksymiliana. Na pierwszym spotkaniu w Gdyni były obecne trzy rycerki, na kolejnym w Krakowie – cztery; we wrześniu br. w Krakowie było ich już 10, a na grudniowy zlot do Poznania wybrała się rekordowa liczba rycerek, bo aż 29, w tym goście zza oceanu.
W piątkowy wieczór spotkałyśmy się w poznańskiej kaplicy na wspólnym posiłku. Trzy zaprzyjaźnione Amerykanki mogły poczuć się prawie jak w domu, gdyż na kolację zamówiłyśmy pizzę. Po zapoznawczych pogawędkach i grach integracyjnych część ekipy udała się na spoczynek do gościnnych poznańskich rodzin, jednak większość dziewcząt została na noc w pomieszczeniu przy kaplicy. Warunki były dość spartańskie, ale, jak powszechnie wiadomo, rycerki Niepokalanej to prawdziwe twardzielki. Żadna nie narzekała, a ta wytrwałość została wynagrodzona, gdyż rano obudził nas… piękny śpiew ptaków! Po chwili okazało się jednak, że to tylko budzik ks. Wierzyckiego, zostawiony przez nieuwagę w kaplicy.
Naładowane pozytywną poranną energią, mogłyśmy wybrać się wraz z resztą naszej ekipy na zwiedzanie Poznania. Pierwszym celem był Ostrów Tumski, historyczna wyspa na Warcie. Najpierw w Muzeum Archidiecezjalnym uczestniczyłyśmy w interaktywnych zajęciach na temat aniołów: szukałyśmy fragmentów obrazów i rzeźb umieszczonych na karcie. Mogłyśmy też ozdobić tytkę, jak po poznańsku nazywa się papierową torbę na prezenty. Kreatywność niektórych rycerek była wprost zdumiewająca. Na koniec zaśpiewałyśmy naszej przewodniczce „Życzymy, życzymy!” – specjalnie na prośbę Amerykanek.
Następnym celem była bazylika archikatedralna śś. Piotra i Pawła – najstarsza polska katedra, miejsce pochówku pierwszych władców Polski. Imponująca świątynia zrobiła wrażenie, szczególnie na gościach zza oceanu. Postanowiłyśmy pójść za ciosem i pokazać Amerykankom zamek królewski w Poznaniu, ale wskutek pomyłki br. Maksymiliana zwiedziłyśmy… zamek cesarski, najmłodszy w Europie, który powstał dla ostatniego cesarza niemieckiego i króla Prus Wilhelma II. Wszystkie zgodnie przyznałyśmy, że w wyborze zamków „nie ma lepszego nad brata Maksymiliana naszego”.
Obiad w barze mlecznym wynagrodził trudy zwiedzania; zupa pomidorowa oraz kotlety schabowe bardzo smakowały polskim rycerkom, ale jeszcze bardziej naszym amerykańskim gościom. Pokrzepieni typowo rodzimymi daniami wybrałyśmy się na lodowisko. Mimo licznych starań rycerek, niekwestionowanym „mistrzem lodu” okazał się (jak zawsze) ks. Wierzycki.
Wieczorne roraty w poznańskiej kaplicy zostały wzbogacone oprawą muzyczną przygotowaną przy pomocy Amerykanek. Po kolacji ponownie najtwardsze rycerki zostały na noc w kaplicy. Znalazłyśmy czas i na gry integracyjne, i na wieczorną modlitwę. Odśpiewanie Apelu Jasnogórskiego wprowadziło nas w podniosły nastrój i pozwoliło zadać sobie pytanie: czy kiedykolwiek przyjdzie nam jeszcze nocować tak blisko Pana Jezusa ukrytego w tabernakulum?
W niedzielę miałyśmy ambitne plany – na przykład podziwianie poznańskich koziołków – ale po mszy świętej, śniadaniu i długich pożegnaniach z poznańskimi rycerkami oraz Amerykankami pozostało nam jedynie obejrzenie dworca Poznań Główny oraz powrót do domów.
Czwarty zlot młodzieży żeńskiej MI przejdzie do historii z powodu rekordowej liczby uczestniczek, niecodziennych warunków, które osoby mniej wytrzymałe mogłyby uznać za spartańskie, oraz przemiłych Amerykanek. Kolejne spotkanie już w kwietniu, na które już teraz serdecznie zapraszamy wszystkie rycerki!