Drodzy wierni!
Idąc za starą i zbawienną tradycją kościelną kieruję do Was kilka słów z okazji Wielkiego Postu, aby Was zachęcić do zanurzenia się całą duszą w ten czas pokuty, z takim nastawieniem, jakiego chce od nas Kościół, aby osiągnąć cele, dla których ten czas jest nakazany.
Kiedy zajrzymy do książek z początku [XX] wieku, przekonamy się, że są trzy powody, dla których Kościół ustanowił ten czas pokuty: po pierwsze, żeby ujarzmić pożądliwość ciała; po wtóre, żeby ułatwić wzniesienie się naszej duszy ku rzeczom Bożym; wreszcie po trzecie po to, żeby wynagrodzić za nasze grzechy.
Modlić się i pokutować – czyż nie jest to przykład dany nam przez Pana Jezusa w czasie Jego ziemskiego życia? Chociaż nie odczuwał On nieuporządkowanej pożądliwości ani nie grzeszył, mimo to czynił pokutę i wynagradzał za nasze grzechy, pokazując nam w ten sposób, że nasza pokuta może być korzystna nie tylko dla nas samych, ale również dla naszych bliźnich.
Modlić się i pokutować. Pokutować, żeby lepiej się modlić, żeby bardziej zbliżyć się do Boga – oto, co czynili święci i o czym Matka Boża przypomina nam we wszystkich swoich przesłaniach.
Czy mamy czelność twierdzić, że ta potrzeba w naszych czasach jest mniejsza niż w przeszłych epokach? Przeciwnie: bardziej niż kiedykolwiek możemy i powinniśmy głosić, że modlitwa i pokuta są konieczne, albowiem uczyniono wszystko, aby umniejszyć i zlekceważyć te dwa istotne elementy życia chrześcijańskiego.
Czy kiedykolwiek dążono – jak dąży się dzisiaj – do folgowania bez żadnych granic wszystkim nieuporządkowanym instynktom ciała, posuwając się aż do zabijania milionów niewinnych dzieci? Wydaje się, że celem współczesnego społeczeństwa jest jedynie zapewnienie maksymalnego poziomu życia wszystkim jego członkom, odsunięcie od nich jakichkolwiek trosk materialnych.
Cel społeczeństwa okazuje się zatem inny niż ten, który wskazuje Kościół, nietrudno więc zrozumieć, że w obecnych czasach, gdy ludzie Kościoła przyjmują ducha tego świata, obserwujemy zanik modlitwy i pokuty, zwłaszcza jeśli chodzi o aspekt wynagradzania za grzechy, żeby otrzymać przebaczenie win. Kto dziś ma upodobanie w powtarzaniu tak wzruszającego psalmu Miserere, by modlić się razem z psalmistą: Peccatum meum contra me est semper: „grzech mój ciągle przede mną”? A w jaki sposób dusza chrześcijańska mogłaby porzucić pamięć o grzechu, jeśli wciąż ma przed oczyma widok krzyża?
Na soborze biskupi prosili o takie złagodzenie wymogów odnośnie do postu i wstrzemięźliwości od pewnych pokarmów, że te nakazy praktycznie zostały zniesione. Jest to prosta konsekwencja ducha ekumenicznego i protestanckiego, negującego konieczność działania w celu uzyskania uczestnictwa w zasługach Pana Jezusa dla odpuszczenia grzechów i odnowienia w nas synostwa Bożego.
Tymczasem kiedyś przykazania kościelne przewidywały:
- obowiązkowy post ilościowy przez cały Wielki Post (poza niedzielami), a także w suche dni i w wigilie pewnych świąt;
- wstrzemięźliwość od mięsa we wszystkie piątki roku, w niedziele Wielkiego Postu, a w wielu diecezjach również we wszystkie soboty[1. Zdaje się, jest to mała omyłka abp. Lefebvre’a: Kodeks prawa kanoniczego z 1917 r. nakazywał wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych we wszystkie piątki roku, Środę Popielcową, piątki i soboty Wielkiego Postu, suche dni oraz w wigilie świąt Zesłania Ducha Świętego, Wniebowzięcia, Wszystkich Świętych i Bożego Narodzenia (kan. 1252) – przyp. tłum.].
Można się zapytać, skąd tak drastyczne zmniejszenie wymagań co do postu? […]
Wierni, którzy mają autentycznego ducha wiary i głęboko rozumieją wyżej podane powody Kościoła, będą mieli na sercu nie tylko spełnienie dzisiejszych lekkich przepisów, ale – na wzór Pana Jezusa i Matki Bożej – będą czynili pokutę za grzechy, których się sami dopuścili, a także za grzechy swych bliźnich, rodziny, przyjaciół i współobywateli. Dlatego też dorzucą do obecnych nakazów albo post we wszystkie piątki Wielkiego Postu, albo wstrzemięźliwość od alkoholu lub powstrzymanie się od oglądania telewizji. Będą się starali więcej modlić, częściej uczęszczać na Mszę świętą, modlić się na różańcu, nie zapominać o wspólnej modlitwie wieczornej w rodzinie. Z nadmiaru dóbr wspomogą seminaria i szkoły, wesprą swych księży w wyposażaniu kaplic i wspomogą rozwój domów zakonnych. […]
Korzystajmy z tego zbawiennego czasu, podczas którego Pan Jezus ma zwyczaj udzielać obfitych łask. Nie naśladujmy tych niemądrych panien, które, nie mając w swych lampach oleju, wróciwszy zastały zamknięte drzwi domu i usłyszały tę straszną odpowiedź oblubieńca: Nescio vos, „nie znam was”.
Błogosławieni, którzy mają duch ubóstwa, albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie – to znaczy ducha oderwania się od dóbr tego świata.
Błogosławieni, którzy płaczą, albowiem oni zostaną pocieszeni. Pomyślmy o Chrystusie w ogrodzie Oliwnym, który opłakiwał nasze grzechy. Teraz kolej na nas, abyśmy opłakiwali grzechy i nasze, i naszych braci.
Błogosławieni, którzy łakną świętości, albowiem oni będą nasyceni. Do świętości dochodzi się przez krzyż, pokutę i odmawianie sobie przyjemności. Jeśli naprawdę szukamy doskonałości, musimy pójść drogą krzyża.
Obyśmy w tym Wielkim Poście mogli usłyszeć wołanie Pana Jezusa i Najświętszej Maryi Panny i podążali za Ich przykładem w tej krucjacie modlitwy i pokuty!
Oby nasze modlitwy, prośby i umartwienia wyjednały w niebie, aby hierarchowie Kościoła powrócili do tych prawdziwych i świętych tradycji, jedynej drogi odnowy i rozkwitu instytucji Kościoła.
Miejmy upodobanie w tej konkluzji Te Deum: In te Domine speravi, non confundar in æternum, „W Tobie, Panie, zaufałem, nie zawstydzę się na wieki”.
+Marceli Lefebvre, były arcybiskup Tulle, założyciel Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X
Rickenbach, 14 lutego 1982 r., Niedziela Sześćdziesiątnicy.