Przejdź do treści

Nigeria: historia i rozwój apostolatu Bractwa

Ks. Chrissement chrzci dziecko w Nigerii

Otwarcie przeoratu św. Michała Archanioła w Enugu w południowej Nigerii nastąpiło 26 sierpnia 2012 r. Od grudnia 2013 r. trzech księży bierze udział w tamtejszym wspaniałym apostolacie – ks. Pius Nanthambwe, misjonarz z Malawi, oraz księża Benedykt Laignelot i ks. Piotr Iwo Chrissement z Francji. Ks. Chrissement, przeor, odpowiedział portalowi FSSPX.News na pytania dotyczące rozwoju apostolatu Bractwa w Nigerii.

Czy mógłby nam Ksiądz na początek powiedzieć coś o Nigerii?
Nigeria to tropikalny kraj o populacji prawie 170 milionów ludzi, zorganizowany w formie federacji. Używa się tam ponad 150 języków i dialektów. Angielski jest językiem urzędowymi i ci, którzy mogą pójść do szkoły, uczą się tego języka. Północne stany Nigerii są muzułmańskie – wielu ludzi przestrzega tam prawa szariatu, natomiast stany południowe są bardziej chrześcijańskie – żyją tam katolicy, anglikanie i coraz więcej sekt. Ibowie (lub Igbowie – przyp. red.) to grupa etniczna zamieszkująca południowo-wschodnią Nigerię. Zostali oni nawróceni na katolicyzm przez misjonarzy ze Zgromadzenia Ducha Świętego i są bardzo aktywni, otwarci i pogodni, pomimo wielkiego ubóstwa, w którym żyje większość z nich.
Kiedy kapłani Bractwa św. Piusa X przybyli do Nigerii?
W 1992 r., na zaproszenie różnych grup wiernych, Bractwo zaczęło wysyłać tu księży, aby głosili rekolekcje. Następnie w 2012 r. nigeryjski kapłan, przyjaciel Bractwa, umożliwił otworzenie przeoratu. Wynajmujemy dom w Enugu, w kraju Ibów. Niedzielna Msza św. jest sprawowana na wolnym powietrzu, ponieważ kaplica wewnątrz przeoratu nie jest w stanie pomieścić wszystkich wiernych. Z tego przeoratu udajemy się regularnie do Lagos, największego miasta w kraju, które liczy prawie 20 milionów mieszkańców, do Abudży, stolicy administracyjnej, do Port Harcourt i Onitshy – czterech najważniejszych miast w kraju.
Jak wyglądały pierwsze miesiące Księdza w Nigerii?
Niezbyt dobrze! Przeorat został tymczasowo zamknięty niedługo po jego otwarciu, a nasi kapłani musieli zostawić nigeryjskiego księdza samego, ponieważ warunki życia były nie do zniesienia, a jeden kapłan zachorował. Jednak wróciliśmy. Dość szybko straciliśmy po parę kilogramów; ja złapałem także niektóre z regionalnych specjalności: malarię, salmonellę i inne infekcje… Na szczęście nasza wytrwałość zwyciężyła i wszystko wróciło do normy. Dodam jeszcze, że musieliśmy zmienić kucharzy, ponieważ ci, których mieliśmy, nie widzieli sensu w stosowaniu zasad higieny.
To zapewne rozwiązało większość Waszych problemów…
Niestety, nie do końca. Ksiądz z Nigerii nas opuścił. Urzędy administracyjne zaczęły nam wtedy sprawiać pewne problemy. W dniu, w którym przybyłem do Nigerii, zgubił się mój bagaż z wszystkimi moimi dokumentami potrzebnymi do zamieszkania tutaj (choć nie sądzę, że jest sporo kandydatów do nielegalnej imigracji w Nigerii). Na szczęście powitanie, jakie otrzymaliśmy od katolików zdezorientowanych zmianami po rewolucji soborowej, wynagrodziło nasze kłopoty. Wszakże na misji, tak jak w każdym apostolacie, jeśli chce się uzyskać jakikolwiek owoce, rzeczą normalną jest trochę pocierpieć.
Jakie zadania miał Ksiądz na samym początku?
Przetrwać! Zaczęliśmy praktycznie od zera, ale z Bożą pomocą byliśmy w stanie stopniowo polepszać warunki życia i rozpocząć nasz apostolat.
A czy obecnie jesteście już należycie zainstalowani?
Dopóki nie zbudujemy przeoratu i kościoła, będzie nam wciąż brakowało miejsca, jednak mogę powiedzieć, że nasza posługa jest ugruntowana i zaczyna być coraz lepiej zorganizowana.

Wierni w Port Harcourt z ks. Laignelotem

Skoro o tym mowa, jak wygląda Wasza organizacja?
Zarówno w przeoracie, jak i w czterech kaplicach, gdzie regularnie posługujemy, kapłanom znacznie pomagają sprawdzone grupy ludzi. Pod nadzorem lokalnego koordynatora kilku wiernych prowadzi katechezę, zapewnia doskonałą posługę przy ołtarzu, prowadzi chór, zakrystię, dystrybucję biuletynu, bibliotekę, sprzedaż artykułów religijnych oraz transport i zakwaterowanie dla kapłana… Często muszą oni wszystko przynieść, ustawić, a następnie znów to wszystko zabrać i schować, nawet w przeoracie, gdzie Msza jest zawsze celebrowana na zewnątrz. To rzeczywiście wymaga organizacji.
A czy przynosi owoce?
O tak! Z wyjątkiem jednego miasta, w którym jest proporcjonalnie mniej katolików, liczba i przekonanie wiernych wszędzie wzrasta.
Czy mógłby Ksiądz opisać różne miejsca celebracji Mszy?
W przeoracie w Enugu każdego dnia mamy około 30 wiernych na Mszy św. W niedziele jest ich 175. W Lagos, stolicy ekonomicznej, odprawiamy niedzielną Mszę św. dla około stu wiernych.
W jaki sposób się tam dostajecie? Nigeria to duży kraj…
Kapłan samolotem lokalnych linii lotniczych leci na miejsce co sobotę, by wyspowiadać wiernych i odprawić Mszę świętą. Natomiast w niedzielę spowiedź jest o 7 rano, a Msza o 8. Dzięki temu zostaje czas na wykład i katechizm – albo na inny samolot, żeby odprawić Mszę św. w Abudży lub Port Harcourt.
Co sobotę?
Co dwa tygodnie lecimy do Abudży i Port Harcourt. Liczba wiernych stale rośnie, w każdym mieście mamy około 40 wiernych, pomimo prowizorycznych „kaplic”.
A czy są jakieś kaplice bliżej przeoratu?
Tak, w mieście Onitsha, dokąd jedziemy samochodem. W idealnych warunkach potrzeba dwóch godzin, żeby tam dojechać, a czterech lub pięciu, gdy deszcze zamieniają drogę w rzekę błota. Jest tam 50 wiernych, ale wkrótce będziemy musieli znaleźć inną kaplicę, ponieważ właściciel nas z niej wyrzuca.
Czy z Nigerii możecie jeździć do innych krajów?
Tak, jak najbardziej. Jeździmy do Ghany i Beninu, trzy lub cztery razy w roku.
Czy mógłby nam Ksiądz opowiedzieć o swoich parafianach? Jacy oni są? Co ich przywiodło do Bractwa św. Piusa X?
Większość z nich to gorliwi katolicy zgorszeni przez swoich parafialnych kapłanów lub rozczarowani liturgiczną pustką nowej Mszy. Niektórzy z nich są nawróceni z islamu lub jednej z wielu sekt, które wciąż się tu mnożą. Inni odkrywają nas „przez przypadek”, ponieważ jesteśmy dla nich dyspozycyjni co do spowiedzi i rozmów. Potem wracają i odkrywają Mszę św. A ich zdumienie liturgią rzymską jest najpiękniejszą odpowiedzią na bzdurę inkulturacji, którą się dziś propaguje.
Czy pamięta Ksiądz jakieś anegdoty na ich temat? A może również na swój?
Zdecydowanie tak, dziesiątki! Mogłyby zapełnić książkę, ale wieczorami nie mam ani czasu, ani talentu i odwagi, żeby je zapisać. Nasza mentalność jest tak różna.
Może jednak coś nam Ksiądz opowie?
Pewnego ranka, nieco po szóstej rano, kiedy już zaczynaliśmy się pocić, byliśmy w kaplicy na codziennej medytacji. W pewnym momencie zaniepokoił nas odgłos łopaty. Nie trwało to jednak długo, dlatego więcej już o tym nie myśleliśmy. Później, po śniadaniu, zobaczyliśmy dym w pobliżu posterunku strażników. Nasz stróż, cały uśmiechnięty, piekł przy małym ogniu zdobycz, którą zabił łopatą: olbrzymiego szczura!
Czy Ksiądz go spróbował?
Nie, nawet nie pomyśleliśmy o pozbawieniu naszego strażnika jego zdobyczy. Przypomniało mi się natomiast oblężenie niemieckie z 1870 r., kiedy biedni Paryżanie musieli jeść szczury, żeby przeżyć.
Wspomniał Ksiądz o swojej kucharce. Co było w niej takiego wyjątkowego?
Pewnego dnia, w czasie swej wizyty ks. Alan Marek Nély (drugi asystent przełożonego generalnego – przyp. tłum.) wyjaśnił jej po raz kolejny, że rozmrożone jedzenie nie może zostać ponownie zamrożone. Następnego ranka w zamrażarce znaleźliśmy mięso, które rozmrożone poprzedniego dnia nie zostało ugotowane. „Przepraszam, ojcze. Przepraszam!” – zawsze tak odpowiadała w podobnych sytuacjach. Teraz można zrozumieć, dlaczego z naszym zdrowiem bywało raz lepiej, a raz gorzej…
A czy zdarzały się w Księdza apostolacie jakieś niespodzianki?
O tak! Dowiedziałem się, że w pobliżu jednego z naszych miejsc celebracji Mszy św. żyje samotna staruszka, którą wierni opiekowali się najlepiej jak mogli. Mieszkała razem z kozą w jednopokojowej glinianej chacie, z klepiskiem zamiast podłogi, i jadła to, co przynosili jej ludzie. Po rozmowie z wiernymi poprosiła o chrzest. Odbyła przyśpieszoną formację i pewnego wieczoru po Mszy św. ochrzciłem ją zgodnie z rytuałem dla dorosłych.
Jak przebiegała ta ceremonia?
Trzeba przeżyć takie chwile, żeby zrozumieć znaczenie Opatrzności! Wyobraźcie sobie wioskę pogrążoną w buszu, zapadającą noc, komary i tę maleńką staruszkę, która nie rozumie ani słowa po angielsku, oraz mnie (a nie mówię za dobrze po angielsku). Wierni próbują tłumaczyć, ona próbuje odpowiadać. Musieliśmy zrobić sobie przerwę, ponieważ staruszka miała 97 lat! Potem znowu zaczęliśmy, starając się jak tylko mogliśmy. Wreszcie ceremonia dobiegła końca i oto staruszka stała się nowym dzieckiem Boga! Wielkim dzieckiem! Po niedługim czasie Bóg przyszedł po jej duszę. Kolejny pracownik z jedenastej godziny! Miała piękną Mszę pogrzebową, która była całkowitym przeciwieństwem jej ubogiego życia, tak jak w ewangelicznej opowieści o Łazarzu.
Czy kryzys Kościoła dotknął również Nigerię?
Tak, kryzys dotknął całego świata. Jednak skutki rewolucji soborowej późno dotarły do kraju, który jest bardzo przywiązany do swoich tradycji, wciąż niezbyt podatny na modernizm, a jeszcze do niedawna był zachowany od mass mediów. Muszę przyznać, że duchowieństwo nadal się trzyma, pomimo kilku smutnych wyjątków. Wielu katolików dobrze zna katechizm, co świadczy o tym, że jego nauczanie jest wciąż dość dobre. Seminaria są przepełnione kandydatami, nawet jeśli wielu jest tam po to, aby uciec od nędzy i uzyskać wyższy status społeczny. Musimy być więc bardzo czujni w rozeznawaniu powołań.
Północ kraju jest w rękach muzułmanów, natomiast południe w rękach bandytów. Czy czujecie się bezpiecznie?
Ponieważ nasi wierni znajdują się w południowej części kraju, nie jeździmy dalej na północ niż do Abudży. Do chwili obecnej Boko Haram, muzułmańska sekta terrorystów, nie jest dla nas problemem. Lecz wzrost liczby kradzieży, przemocy i porwań zmusza nas do zachowania ostrożności.
Czy na co dzień musicie stosować się do pewnych specjalnych środków ostrożności?
Większość obcokrajowców żyje w bardzo bezpiecznych enklawach i opuszcza je tylko z uzbrojoną eskortą. Możecie sobie wyobrazić, że w takich warunkach nasz apostolat byłby praktycznie niemożliwy i wielce kosztowny. Unikamy niepotrzebnego ryzyka, nie pokazujemy naszego majątku, staramy się być nieprzewidywalni w naszych podróżach, a przede wszystkim powierzamy się naszym Aniołom Stróżom.

Wizyta bp. Bernarda Fellaya w Enugu

Jakie są Wasze relacje z władzami kościelnymi?
Na początku były raczej napięte. Zdaniem lokalnego biskupa nawet nasze chrzty były nieważne! Później jednak, kiedy spotkaliśmy się z kilkoma kapłanami i biskupem Enugu, ten ostatni wyrobił sobie lepszą opinię na nasz temat. Nie rozumie podstaw naszego stanowiska, ale zdaje się przyznawać, że nasze wysiłki są skierowane ku dobru dusz, nawet jeśli nasze działania wydają mu się „niezrozumiałe”…
Jakie są obecne plany Bractwa w Nigerii?
Mamy tylko jeden cel, lecz jest on poważny: stworzyć misję w prawdziwym tego słowa znaczeniu.
Jak zamierzacie to zrobić?
Dzięki wsparciu naszych przełożonych i hojności kilku wiernych, Opatrzność umożliwiła nam zakup ziemi w samym centrum Enugu, w dogodnej lokalizacji dla wiernych, wśród których większość nie ma samochodu.
Co chcecie tam zbudować?
Opierając się na doświadczeniu Bractwa w innych krajach misyjnych, chcemy zbudować przeorat na tyle duży, żeby pomieścił dużą grupę kapłanów i braci oraz kilku postulantów i młodych wolontariuszy, kościół mogący pomieścić od 500 do 600 wiernych i wystarczająco piękny, aby zwrócić uwagę tysięcy katolików, którzy będą przechodzili obok niego każdego dnia, koedukacyjną szkołę dla małych dzieci, liceum oraz internat dla chłopców, a także dom dla Sióstr Misjonarek Bractwa.
Jak bardzo zaawansowane są dziś te prace?
Dziś jesteśmy w fazie pierwszej, która obejmuje trzy etapy. Pierwszym krokiem jest zbudowanie przeoratu, abyśmy wreszcie mieli spokojne schronienie, gdzie kapłani mogą się modlić, odpoczywać i przygotowywać się do apostolatu. Następnie, na miejscu przyszłej szkoły, zbudujemy tymczasowy kościół, który będzie wystarczająco duży dla 300 wiernych. Na koniec przygotujemy teren, co oznacza jego wyrównanie, zbudowanie dojazdu i system odwadniania wody (podczas deszczu jest tu powódź), zabezpieczenie murów itp.
Czy oszacowaliście koszty budowy?
Plany dotyczące przeoratu zostały ukończone, a koszt budowy szacuje się na około 200.000 euro.
Jak można Wam pomóc?
Na trzy sposoby.
Zacznijmy więc od najważniejszego…
Módlcie się! Wszystko, o czym przed chwilą mówiłem, to sprawy materialne i bardzo przyziemne, lecz misjonarze dobrze zdają sobie sprawę, że jest to niestety ważna część ich działalności. Wszyscy jednak wiemy, że istnieje tylko jeden cel: szukanie i ratowanie dusz. „Rozszerzajcie królestwo naszego Pana” – głosił bezustannie arcybiskup Lefebvre; a był przecież misjonarzem, więc dobrze wiedział, o czym mówi. W tych trudnych warunkach możemy wytrwać jedynie przy pomocy Waszych modlitw. Co więcej, nasze wysiłki i nauczanie przynoszą owoce tylko dlatego, że dusze podejmują ofiary i modlą się za misje. Dlatego módlcie się, a zwłaszcza dzieci niech się modlą: one są tak potężnymi orędownikami u Boga.
A następnie?
Wpierajcie nas finansowo! Brzmi to szorstko, lecz misjonarze są żebrakami: utrzymuje nas to w pokorze. Czy zdajecie sobie sprawę, że dwa euro to tutejsze dzienne wynagrodzenie? Wyobraźcie sobie, co możemy zrobić za 50 lub 100 euro! Czy nie warto obyć się bez czegoś drobnego, żeby zrobić tak wiele dobrego?
I ostatni sposób?
Sprawcie, żeby misje były znane! Bądźcie apostołami, gdziekolwiek jesteście, nawet wśród ludzi, którzy wydają się dalecy od Tradycji katolickiej i Boga. Wielu jest wzruszonych pracą tych księży, braci i sióstr, którzy porzucili wszystko, aby poświęcić się najbardziej opuszczonym. Kto wie? Bóg może się tym posłużyć, aby sprowadzić ich z powrotem do Niego. Dobry uczynek nigdy nie będzie zapomniany. Nie wahajcie się skontaktować z „SOS Africa”, stowarzyszeniem, które zostało założone, żeby nas wspierać i które regularnie dostarcza zainteresowanym wiadomości z misji.
Co chciałby Ksiądz na koniec powiedzieć naszym czytelnikom?
Niech Matka Boża, Królowa Apostołów, wstawia się do swojego Syna, aby pobłogosławił waszą hojność!

Film o apostolacie Bractwa w Nigerii (w języku angielskim):

W Wiadomościach Tradycji Katolickiej pisaliśmy już o początkach apostolatu w Nigerii.

Skip to content