Ks. Krystian Bouchacourt FSSPX, drugi asystent generalny Bractwa św. Piusa X, udzielił fsspx.news swego pierwszego wywiadu.
Jaka była dotychczasowa droga kapłańska Księdza w Bractwie św. Piusa X?
Po święceniach, dzięki moim przełożonym, mogłem podążać klasyczną drogą kapłańską. Najpierw byłem wikarym, a potem przez kilkanaście lat przeorem w Unieux, w okolicy Saint-Etienne, gdzie byłem bardzo szczęśliwy. Następnie zostałem mianowany kapelanem w kaplicy Wagram w Paryżu, czyli w „matce” kościoła św. Mikołaja, skąd wyszedł paryski ruch Tradycji. Tradycja utrzymała się w tym miejscu dzięki ks. prał. Ducaud-Bourget i ks. Serraldzie. Następnie spędziłem sześć lat u św. Mikołaja z Chardonnet, gdzie jako proboszcz parafii opiekujący się paryskimi wiernymi zaznałem wspaniałych chwil. To cudowny statek!
Następnie moi przełożeni uznali, że powinienem poznać inne nieba… a więc udałem się na 11 lat do Ameryki Południowej. Praktycznie w ogóle nie mówiłem po hiszpańsku, ale przełożeni nie widzieli w tym przeszkody. A więc byłem tam 11 lat, ujrzałem inne nieba, bardzo żywe chrześcijaństwo – i tam też byłem bardzo szczęśliwy.
Wróciłem, gdy przełożeni poprosili mnie o objęcie urzędu przełożonego dystryktu Francji. To również jest wspaniały statek – miałem okazję zajmować się kapłanami, co budziło moją radość. Zajmować się kapłanami jest najpiękniejszą rzeczą dla przełożonego, zajmować się powołaniami kapłańskimi, powołaniami zakonnymi, zajmować się naszymi braćmi i zakonnicami, którzy robią tyle dobrego w naszych przeoratach i szkołach.
W jaki sposób Księdza dotychczasowe doświadczenie okaże się przydatne na Księdza nowym stanowisku?
W każdym razie jest pewne, że użyję całego danego mi przez Opatrzność doświadczenia, aby wesprzeć ks. Pagliaraniego. Sądzę, że zaznawszy radości i przykrości kapłańskich na każdym poziomie posługi będę mógł, o ile będzie to w mojej mocy, pomagać kapłanom w ich apostolacie, próbować ich pocieszać, zachęcać do wytrwania. Ale moją rolą będzie przede wszystkim pomoc ks. Pagliaraniemu w pełnieniu jego urzędu. Rola asystenta jest dyskretna. Chodzi przede wszystkim o asystowanie naszemu nowemu kapitanowi.
Ksiądz zna się z ks. Pagliaranim z Argentyny…
Był rektorem seminarium w La Reja i współpracowaliśmy przez dwa, trzy lata – nie pamiętam dokładnie ile. To była doskonała współpraca. Dla przełożonego dystryktu sercem dystryktu jest seminarium. Ks. Pagliarani podejmował mnie zawsze bardzo życzliwie i zawsze bardzo dobrze się rozumieliśmy. Jestem przekonany – daj Panie Boże – że to był wstęp do bardzo dobrej współpracy. Ale rzeczywiście [tak było]: przez trzy lata praktycznie co tydzień odwiedzałem seminarium, a ks. Pagliarani podejmował mnie po królewsku.