Przejdź do treści

Jaworki: Relacja z obozu dla dziewcząt

  • Polska
Uczestniczki obozu podczas jednej z wędrówek

W dniach od 17 do 26 lipca 2019 r. ponad 35 dziewcząt przebywało na letnim obozie wakacyjnym w Jaworkach koło Szczawnicy. Poniżej przedstawiamy relację z tego obozu.

Dzisiejszy świat jest przeładowany cyfrowymi bodźcami, przez co dość często czuje się znudzenie zwykłym życiem. Czy obóz dla dziewcząt w małej górskiej miejscowości Jaworki mógł jeszcze czymś zaskoczyć? O tym mogły się przekonać uczestniczki tegorocznego lipcowego obozu.

Od paru lat dni na obozie wyglądają bardzo podobnie. Każdy dzień rozpoczyna się Mszą świętą; po śniadaniu jest czas na duchową strawę w postaci katechezy. Następnie są zajęcia aż do obiadu, po posiłku kolejne zajęcia. Przed kolacją różaniec, a wieczorem zabawy. Wydaje się to dość monotonne i niezbyt zaskakujące, wręcz nudne. Jaki był więc ten obóz?

Pozbawione telefonów uczestniczki obozu (do rodziców można było zadzwonić tylko dwa razy) mogły zagłębić się w zdobywanie nowych umiejętności. Podczas zajęć można było nauczyć się szydełkowania, wyrabiania własnoręcznie biżuterii, zgłębić trudną sztukę origami, wziąć udział w warsztatach fryzjerskich oraz przetrwać kurs tańca.

Jeśli chodzi o ten ostatni to można spokojnie napisać, że „pod znakiem muzyki i tańca upłynął obóz”. Było to widoczne i słyszalne podczas karaoke, które zaangażowało nawet kadrę obozu, a także podczas zwykłych zajęć. Czego jak czego, ale muzyki podczas obozu nie brakowało.

Uczestniczki miały również okazję wykazać się na obozowych wycieczkach. Park linowy był dla większości prawdziwą próbą sił, a górska wycieczka w deszczu stała się znakomitą próbą charakteru. Nie jest łatwo nie narzekać, gdy cały dzień pada, w butach chlupie woda, a wyprawa wydaje się nie mieć końca. Można było wtedy przypomnieć sobie kazanie ks. Szymona Bańki – duchowego opiekuna obozu – o tym, że Pan Bóg zawsze wysłuchuje naszych modlitw, ale nie mogą one być sprzeczne. Jedni proszą o deszcz, a drudzy wcale go nie chcą. Tylko Pan Bóg wie, co jest najlepsze dla nas w danej chwili i zgadzanie się z Jego wolą jest drogą do świętości.

Na codzienny różaniec uczestniczki musiały wejść na górkę, gdzie stał krzyż. Choć bywało ciężko, to na szczycie okazywało się, że warto było chociażby dla widoków – Jaworki to niezwykle pięknie położona miejscowość. Na poranną Mszę również trzeba było trochę dojść, bez śniadania, niewyspanym, może czasem w złym humorze. Dopiero w kościele można było sobie przypomnieć, że przecież Msza jest ofiarą naszego Pana Jezusa Chrystusa, więc malutkie ofiary z codziennych trudności są jak najbardziej na miejscu.

Tak zupełnie pozbawione bodźców z zewnątrz uczestniczki z pewnością nie były. Na fali popularności nowej wersji Króla Lwa, w drodze do Jaworek dziewczęta miały okazję obejrzeć tę starą animowaną wersję (w końcu to obóz tradycji). Bajka stała się inspiracją – uczestniczki zagrały w grę miejską, gdzie w różnych punktach czekały na nie postacie z Króla Lwa, a w ośrodku czekał sam Simba. Z kolei kadra przygotowała na „Mam talent” mini scenkę żywcem wziętą z bajki.

Koniec obozu zwykle upływa pod znakiem pokazywania swoich talentów. Były teatrzyki, układy taneczne, piosenki, kabarety. Można było się przekonać, że każdy ma jakiś talent. Uważna kadra obozu już wcześniej spostrzegła wiele talentów swych podopiecznych, np. podczas pomocy innym. Nie można pominąć wad, które też się ujawniały. Jednak ufając w boską pomoc można było cieszyć się z kolejnych dziewcząt, które przyjęły szkaplerz Matki Bożej z Góry Karmel.

Każdy obóz choć, pozornie taki sam, ma swoją własną historię, swoje własne uczestniczki (nawet jeśli przyjeżdżają co rok te same, to przecież rosną, zmieniają się!), swoje własne zajęcia, wycieczki, przygody. Sposób na sukces wydaje się prosty: wszystko czynić na chwałę Bożą, wypełniać Jego wolę i nie zapominać o małych ofiarach. Tego, mamy nadzieję, uczą się dziewczęta podczas corocznych obozów organizowanych przez Bractwo św. Piusa X.

Skip to content