W tegorocznym obozie wędrownym dla chłopców, a właściwie już młodych mężczyzn, wzięło udział ponad 20 uczestników. Wielu z nich należy do Rycerstwa Niepokalanej. W odróżnieniu od poprzednich lat, tegoroczny obóz odbył się poza granicami naszej ojczyzny, a mianowicie na Słowacji, nieopodal miejscowości Wysokie Tatry.
Na miejsce dojechaliśmy w piątkowy wieczór, 16 sierpnia. Po smacznej kolacji br. Maksymilian krótko omówił regulamin obozu, a później, posługując się prezentacją multimedialną, ukazał piękność cnoty czystości i konieczność życia w łasce uświęcającej. Następnie każdy udał się na spoczynek, aby następnego dnia rozpocząć pierwszą obozową wędrówkę, która zaskoczyła nieoczekiwanie wysokim stopniem trudności.
Wielu z nas nie spodziewało się aż tak wymagających tras. Z poprzednich obozów pamiętaliśmy lekkie i przyjemne wędrówki; w tym roku zdobywaliśmy dwutysięczniki! Droga na ich szczyty nie wiodła już przez przyjemny las, ani nie czuło się na niej łagodnych powiewów wiatru jak poprzednio – tym razem musieliśmy wielokrotnie wspinać się po stromych, nagich skałach. U podnóża gór było ciepło, czasami nawet gorąco; za to na górze wiał silny, wręcz mroźny wiatr.
Każdego dnia po kilkugodzinnej wspinaczce zdobywaliśmy jakąś górę: jedni wcześniej, drudzy później. Jednak z pewnością każdy, gdy już stanął na szczycie, mógł być dumny z tego, że przezwyciężył swoje słabości i umocnił wolę. Nagrodą były zapierające dech w piersiach widoki na skaliste pasma Tatr. Automatycznie nasuwała się wówczas myśl, że człowiek w porównaniu z tak wielkimi dziełami Bożych rąk jest niczym ziarenko, które samo z siebie niewiele może. W takiej scenerii można było głębiej pojąć słowa Zbawiciela, który powiedział: „Zaprawdę wam powiadam: Jeśli będziecie mieć wiarę jako ziarno gorczyczne, rzeczecie tej górze: Przejdź stąd tam, a przejdzie, i nic niepodobnego wam będzie” (Mt 17, 19).
Nasz duchowy opiekun, ks. Łukasz Szydłowski FSSPX, wygłosił dla nas trzy wykłady, w których przypomniał nam, jak bardzo w życiu każdego z nas potrzebna jest wiara, dlaczego powinniśmy o nią dbać i jak ją pielęgnować. Codzienna Msza św. i różaniec przysłużyły się wspinaniu się naszych dusz po ścieżkach prowadzących do świętości.
W wolnym czasie, o ile ktoś miał jeszcze na to siłę, można było zagrać w gry sportowe bądź umysłowe, a także postrzelać z wiatrówki. Na jedzenie nie mogliśmy narzekać, ponieważ sami je sobie przyrządzaliśmy. Każdego dnia trójka dyżurnych była odpowiedzialna za śniadanie i za obiad. Na szczęście ani razu nie zdarzyło się, żeby ktoś go przypalił, więc zawsze wszyscy byli najedzeni do syta.
Pięciodniowy obóz – mimo wielkich wymagań – z pewnością zapisał się w pamięci uczestników jako udany. Każdy, kto wziął w nim udział, wrócił do domu wzmocniony fizycznie i duchowo, aby dalej stawiać czoło codziennym trudnościom, które z pewnością nierzadko są nie mniej wymagające od stromych tatrzańskich szlaków.