Przejdź do treści

Relacja z XXVIII Pieszej Międzynarodowej Pielgrzymki Tradycji Katolickiej Warszawa–Jasna Góra

Pielgrzymi na chwilę przed wyruszeniem w trasę

W kalendarzu wydarzeń Tradycji są pewne stałe punkty, których po prostu nie może zabraknąć; bez wątpienia należy do nich piesza pielgrzymka z Warszawy na Jasną Górę. Dla kogoś patrzącego z boku to coroczne pielgrzymowanie może wydawać się czymś monotonnym, wręcz nudnym. Nic z tych rzeczy. Za każdym razem – czy to za sprawą nowych uczestników, czy pomysłów organizatorów – pielgrzymka okazuje się zupełnie inna. Nie inaczej było w tym roku.

Tegoroczną nowością była przede wszystkim nienotowana wcześniej zawrotna liczba pielgrzymów. Z Warszawy wyruszyło ponad 200 pątników, pod koniec pielgrzymki było ich prawie 300, a w Częstochowie podczas wejścia na Jasną Górę grupa liczyła 400 osób!

Tak duża liczba pątników zmusiła organizatorów do zakupu nowej, większej przyczepy, na której przygotowywano jedzenie. W tym roku obiady (jak zawsze pyszne, gorące podziękowania dla kucharzy!) były wydawane po jej obu stronach, co znacznie skróciło czas oczekiwania na posiłek.

Znaczącym utrudnieniem z pewnością była długa kolumna pielgrzymów, dlatego zwiększono obsadę służb porządkowych, które miały za zadanie dbać o bezpieczeństwo na drodze. Twarde, mocne komendy: „Lewa wolna” oraz szybkie reakcje pielgrzymów sprawiały, że „wąż” wszędzie docierał bezpiecznie, zresztą po jakimś czasie pątnicy na te komendy reagowali automatycznie.

Polowa Msza św.

Zmiany to, oczywiście, tylko ułamek całości. Jak wygląda typowy dzień na pielgrzymce? Rano trzeba wstać, czasem bardzo niewyspanym, ponieważ sąsiad chrapał. Następnie trzeba udać się na Mszę świętą odprawianą w warunkach polowych. (Sprytni pielgrzymi mogli tylko wyjść z namiotu i już byli na Mszy, bo wieczorem rozstawili namiot w pobliżu namiotu mszalnego.) Po Mszy świętej czasem jest więcej czasu, a czasem bardzo mało, więc trzeba się bardzo śpieszyć – spakować się, złożyć namiot i zjeść śniadanie (od wielu lat niezmiennie składające się z białego, czasem jeszcze ciepłego chleba z pasztetem lub z marmoladą).

Po wymarszu zwykle są śpiewane Godzinki, później przychodzi czas na różaniec (co poniektórzy wciąż się zastanawiają, na ile melodii może być śpiewany; doliczono się siedmiu), pieśni, wykłady, sacrum silentium, wreszcie rozmowy. Pielgrzymuje się przez większe i mniejsze polskie wioski, przez piękne lasy, pola, sady, krainę papryki… po asfalcie i po drogach gruntowych. Słońce, upał, deszcz, mgła – żadna pogoda nie może zatrzymać pielgrzyma.

Tegoroczny cykl kazań ks. Dawida Wierzyckiego FSSPX miał przypomnieć o tytułach Matki Bożej. Pielgrzymi chyba najlepiej zapamiętali tytuł Matki Bożej Miłosierdzia: ks. Wierzycki rozpoczął kazanie właśnie o tym Jej tytule i od razu powiedział, że ze względu na padający deszcz będzie miłosierny i kazanie zakończy. Siła dobrego przykładu nie ma sobie równych.

Już u stóp Jasnej Góry

Księża nie pozwalali zapomnieć o celu, do którego się pielgrzymuje – o Niej, o Jasnogórskiej Pani. Po drodze mogą pojawić się bóle, kontuzje, różne problemy. Czasem trzeba sobie odpuścić i przejechać część drogi, mimo że chciałoby się przejść na nogach całą pielgrzymkę. Ale ks. Wierzycki w kazaniu na rozpoczęcie pielgrzymki powiedział, że nie można być „kozakiem”. Czasem więc trzeba odpuścić, co jest przejawem pokory, a nie słabości.

Pielgrzymka to idealna okazja do praktykowania miłości bliźniego. W trudnych warunkach, gdy człowiek sam jest zmęczony, ustąpienie komuś miejsca, pomoc czy zwykła ludzka życzliwość wyrażona słowem lub samym uśmiechem nierzadko są przejawami ogromnej walki stoczonej ze sobą i ze swoim egoizmem. Gdy człowiek jest zmęczony, skupienie się na modlitwie jest o wiele trudniejsze niż w zwykłych warunkach. Te 10 dni pielgrzymowania mogą wiele nauczyć, wiele pokazać. Wykłady ks. Łukasza Szydłowskiego FSSPX o życiu duchowym pomagały wiele spraw poukładać sobie na właściwym miejscu.

Pożegnanie br. Klausa

Podczas pielgrzymki odbyła się wyjątkowa uroczystość: pożegnanie br. Klausa, który po 27 latach posługi w Polsce został przeniesiony do bawarskiego Zaiztkofen. Chyba nikt, kto chodzi na pielgrzymki od paru lat, nie wyobraża ich sobie bez br. Klausa. Zawsze uśmiechnięty, zawsze pomocny, wszystko załatwi. To brat był odpowiedzialny za organizacje pierwszych pielgrzymek, wtedy trochę partyzanckich. Później też zawsze na nich był, w nieodłącznym „klausobusie”, zawsze pomagał w pracach w kuchni. Nie było przypadkiem, że to właśnie na pielgrzymce nastąpiło oficjalne pożegnanie br. Klausa. Ta wzruszająca uroczystość była takim zwieńczeniem tych 10 dni i prawie 30 pielgrzymek.

Jedenastego dnia pielgrzymi nareszcie dotarli do celu. I choć sama obecność przed cudownym wizerunkiem Jasnogórskiej Pani była dość krótka, to przecież Ona wszystko widziała i wszystko wiedziała. Wystarczyło tylko ofiarować Jej swoje intencje.

Kolejna pielgrzymka za nami. Można odliczać dni do następnej. Tymczasem warto w swoim życiu zastosować wskazówki, które się usłyszało lub zobaczyło podczas pielgrzymki. A za rok wrócić z nowymi siłami i głośno śpiewać: „Matko Boska! Królowa Polska! O Pani nasza, Częstochowska!”.

Zobacz też galerię zdjęć

Skip to content